Ponad rok temu wieszczyliśmy, że moda na Czarnobyl wraca, a do tego materiału odwoływałem się na łamach CZ już kilkukrotnie. Dziś muszę to zrobić po raz kolejny, za sprawą Tunguska: The Visitation.
Przy okazji ostatniego festiwalu dem na Steamie grałem w kilka tytułów, wśród których znalazło się The Last Stand: Aftermath, przygotowywane od twórców wciągającego The Last Stand: Union City, z którym swojego czasu spędziłem kilka zaskakująco przyjemnych godzin. “Duża” odsłona rozwija formułę i, wnioskując po demie, będzie całkiem niezłą produkcją w swojej klasie.
Przygoda z The Last Stand skłoniła mnie do spróbowania Dysmantle, czyli bardzo podobnej w założeniach, ale prostszej gry twórców stareńkiego Crimsonland. Podczas ogrywania obydwóch tytułów przyszło mi do głowy, że z przyjemnością pograłbym w coś takiego, ale utrzymanego w klimacie S.T.A.L.K.E.R.-a. Już pomysł na S.T.A.L.K.E.R.-a Online (gameplay zobaczycie tutaj) wprowadzał serię w rzut izometryczny i choć pewnie wielu ta perspektywa by zniechęciła, zawsze uznawałem to za krok we właściwym kierunku. Ale hej, ja zjadłem zęby na klasycznych Falloutach, Baldur’s Gate’ach, Tormencie…
Na szczęście moda na tematy “okołoczarnobylskie” (okołostalkerskie?) rzeczywiście wraca i Tunguska: The Visitation jest tego najlepszym przykładem. Będzie to top-down shooter w 3D, ale również horror z elementami surwiwalu. Cała gra tworzona jest przez jedną osobę, a autor otwarcie przyznaje się do inspiracji zarówno “Piknikiem na Skraju Drogi” Strugackich, jak również S.T.A.L.K.E.R.-em, określając gry z serii “jednymi z najlepszych w historii”. Prócz strachu i atmosfery zagrożenia, Tunguska: The Visitation pokazać Strefę Wykluczenia pełną wolności i możliwości.
Nie wiemy jeszcze o czym dokładnie będzie opowiadać fabuła gry, ale – sądząc po tytule – będzie to wariacja na temat katastrofy tunguskiej. Przeciwnicy, zarówno ludzcy, jak i… mniej ludzcy, mają być wymagający, radiacja zabójcza, a my w każdej chwili będziemy mogli wybrać walkę na otwartym polu, w czym pomoże nam bogaty, radziecki arsenał lub działanie bardziej dyskretne. Na zwiastunie widać nawet niszczenie źródeł światła.
Do tego zarządzanie ekwipunkiem, limit wagi, crafting, detektory i wiele, wiele więcej… Jedyne, co nie pojawia się w opisie na Steamie to artefakty, ale poza tym – sami przyznacie, że brzmi to bardzo znajomo.
Oczywiście gołym okiem widać tutaj pewnie niedociągnięcia, ale jak na pracę jednej osoby Tunguska: The Visitation wygląda naprawdę dobrze. Czy spełni pokładane w niej nadzieje, przekonamy się już niedługo, bowiem zgodnie z planem gra ukaże się na Steamie już w czerwcu bieżącego roku. A my będziemy się przyglądać dalszej pracy autora i być może będziemy mieli okazję przyjrzeć się grze bliżej…