Coraz więcej kontrowersji, coraz mniej konkretów, ale czegoś takiego chyba nikt się nie spodziewał.
The Day Before od pierwszych zapowiedzi jest grą kontrowersyjną – wyglądała zbyt pięknie, by mogła być prawdziwa. I choć pierwszy gameplay pokazał też pierwsze słabości tego tytułu, to nie przeszkodziło mu to we wspięciu się na szczyt listy najbardziej oczekiwanych gier na Steamie. Potem zaczęły się problemy, bo najpierw absurdalnie bliski i nierealny wręcz termin wydania, a potem – przełożenie gry na kolejny rok, ale nie ze względu na konieczne szlify, a chęć przeniesienia jej na Unreal Engine 5.
Teraz przesiadka brzmi jeszcze bardziej absurdalnie, bo właśnie okazało się, że odpowiedzialne za The Day Before studio Fntastic właściwie nie posiada etatowych pracowników, a armię wolontariuszy…
Developerzy na swojej stronie internetowej piszą jak gdyby nigdy nic:
Są dwa typy wolontariatu w Fntastic (…) Każdy może zostać wolontariuszem w niepełnym wymiarze godzin, by dołożyć swoją cegiełkę do społeczności i otrzymać fajne nagrody, certyfikaty uczestnictwa i darmowe kody (…) Wolontariat w niepełnym wymiarze godzin obejmuje różne działania, od tłumaczenia po moderowanie.
A jak wygląda druga opcja?
Wolontariusze w pełnym wymiarze godzin pracują za wynagrodzenie, a ich liczba jest ograniczona.
Jest też link prowadzący na stronę z ofertami pracy wolontariatu, gdzie żadnych ofert tak naprawdę nie ma. Wniosek? The Day Before tworzy armia nieopłacanych wolontariuszy, czyli właściwie… niewolników? To znaczy nie do końca, bo nikt ich do pracy (chyba) nie zmusza, ale mimo wszystko śmierdzi to zdecydowanie bardziej, niż liczne ostatnio kontrowersje wokół dużo większych studiów.
Prowokuje to też wiele pytań, bo z jednej strony zaczynam się zastanawiać, do czego oferujący taką pracę wolontariat będą się jeszcze w stanie posunąć (rytualny samobój za zbyt dużą liczbę polygonów w jakimś modelu? Czemu nie), a z drugiej – skoro The Day Before faktycznie dalej powstaje, to oznacza to, że ten system działa, bo zgłaszający się do Fntastic ludzie dają na to przyzwolenie.
Teraz pozostaje nam jedno: nie dopuścić do tego, by o całej sprawie dowiedział się Todd Howard. W przeciwnym wypadku kolejne „it just works” odnosić się będzie nie do niewinnej mechaniki w grze, a armii głodujących wolontariuszy, dłubiących nad dodawaniem błędów do gier Bethesdy i opłacanych kodami do gier. Też Bethesdy. Brrr.