Z uwagi na długość gry i oczywiste niedorobienie, wynikające z braku doświadczenia autora, tym razem będzie bez ocen. Wersja filmowa – na dole.
Jestem Duchem to debiutancka produkcja modera, który wziął sobie za cel oddanie ostatnich dni życia Ducha – członka grupy Striełoka, który – jak pamiętajcie z Cienia Czarnobyla – nie skończył za dobrze. Mod jest bardzo krótki i spokojnie dacie radę przejść go w jeden, niezbyt długi wieczór. Pytanie brzmi – czy warto? Tutaj głosy są podzielone… Mod jest bardzo krótki i ukończycie go spokojnie w godzinę lub nieco więcej. Ma też sporo niewykorzystanego potencjału – mógłby być dłuższy, lepszy i bardziej przemyślany.
Jestem Duchem nie posiada żadnego większego tła fabularnego – ot, odpalamy nową grę i lądujemy nad Jantarem z pierwszym zadaniem – przebiciem się do bunkra. Droga nie będzie specjalnie trudna, bo – nie licząc anomalii grawitacyjnych – nie spotkamy po drodze większych przeszkód. Gra wygląda całkiem nieźle, co jest zasługą wykorzystania przede wszystkim AtmosFear 3. Zobaczymy tu zarówno nowe modele postaci, jak i broni; Jestem Duchem wykorzystuje całkiem pokaźną paczkę broni STCoP Weapon Pack w wersji 3.0, ale… właściwie po co?
W modzie nie ma właściwie żadnych aktywności pobocznych. Mamy tylko krótką przebieżkę po kilku zadaniach głównych, zwieńczoną wizytą w X16, gdzie naszym celem będzie, a jakżeby inaczej, wyłączenie instalacji pod Jantarem. To, co może Wam się rzucić w oczy po dotarciu do bunkra, to małe, dziwaczne zaprzeczenie kanonowi stalkerskiego świata. Oto profesor Sacharow – z doświadczonego uczonego – zmienia branżę, stając się handlarzem broni. Znajdziemy u niego całą masę sprzętu – od ciężkich karabinów maszynowych, przez dodatki do broni, jedzenie, aż do wszelkiej maści kombinezonów. A wiecie, czego nie znajdziemy? Leków.
Jestem Duchem znajdziecie w naszym katalogu modów
Gra posiada jakieś zalążki systemu ekonomicznego (w końcu za wykonywanie zadań dostajemy nagrody pieniężne), ale właściwie nie ma sensu z niego korzystać. Wszystkie potrzebne rzeczy albo mamy przy sobie, albo dostaniemy lub znajdziemy po drodze.
Pomysł na fabułę jest intrygujący – ponad dekadę po premierze Cienia Czarnobyla ktoś wpadł na to, by nie tworzyć modów z nowymi postaciami i ich historiami, a sięgnąć do źródła; w końcu Duch jest ważną postacią z punktu widzenia uniwersum Stalkera. Mimo ciekawego punktu widzenia, realizacja nie stoi na najwyższym poziomie. Nie doświadczycie raczej błędów tekstur czy wylotów do pulpitu, ale historia momentami rozmija się z tą kanoniczną, a niektóre zagrywki są po prostu niezbyt rozsądne. Przykład? W końcowej fazie moda dostajemy prototypowy hełm psioniczny, świeżo wytworzony przez Sacharowa. To dzięki niemu będziemy w stanie przeżyć ekstremalne promieniowanie na terenie fabryki. Zgadza się? Zgadza się. Problem w tym, że eskortuje nas ochrona bunkra, która żadnych hełmów nie ma… Do tego ten etap jest całkowicie liniowy; towarzyszący nam Wasiliew, na polecenie Lamparta biegnie od bramy do drzwi fabryki. Gdy do nich dotrze, bez względu na to, gdzie się aktualnie znajdujemy, skrypt przenosi nas do X16.
Decyzje fabularne trochę dziwią – podczas wykonywania jednego zadania, Duch ma “wizję”. Ten segment aż prosił się o zaimplementowanie czegoś takiego, jak chociażby w Przestrzennej Anomalii – wiecie, przeniesienia nas do wspomnień bohatera i skorzystania z okazji, by pokazać nam jakieś ciekawe wydarzenia. Mogło to być pierwsze spotkanie ze Striełokiem, pierwsza wspólna wyprawa do Elektrowni i tak dalej. Scenariusz ma pewne braki, ale można je było w prosty sposób uzupełnić. Zabrakło kreatywności, czy umiejętności?
Nie zrozumcie nas źle; Jestem Duchem to nie jest stricte zły mod. Jeśli zestawimy go z takimi “potworami” jak Solianka czy OGSE to wypada blado, nieciekawie i pusto. W kategorii mikroskopijnych przygód, oferujących krótką historię w pradziejach Zony, jest naprawdę całkiem niezły. Nie ma tu co prawda oświetlenia dynamicznego (dostępne jest tylko statyczne), ale w pewnym stopniu buduje to dodatkowy klimat. Nie ma tu nic odkrywczego, czego nie widzielibyście w innych produkcjach, zrealizowanego do tego z większym polotem. Jest za to jakaś CHĘĆ, która – na moment, w którym tworzymy ten materiał – zaowocowała decyzją o dalszej pracy i tworzeniu pierwszej części moda Grupa Striełoka.
Ocenianie takich produkcji jest trudne, bo nie do końca wiadomo co wziąć pod uwagę; autor praktycznie od początku pracy zaznaczał, że nie próbuje wymyślić koła na nowo i jest to jego pierwsze podejście do modowania. Może nie wyszedł z tej bitwy bez szwanku, ale też nie można powiedzieć, że ją przegrał. A wy, co sądzicie?