10 lat po katastrofie Naoto Natsumura i Sakae Kato dalej pomagają zwierzętom opuszczonym po wypadku w Fukushimie.
Kiedy mówimy o wypadkach z udziałem elektrowni atomowych, prawie natychmiast na myśl przychodzą wydarzenia z Czarnobyla. Podczas gdy do rocznicy katastrofy został nieco ponad miesiąc, dziś obchodzimy kolejną – minęło właśnie 10 lat od uderzenia tsunami, spowodowanego przez trzęsienie ziemi w Honsiu, na skutek którego doszło do zniszczenia elektrowni w Fukushimie.
Właściwie nie był to jeden, konkretny wypadek, a cała seria awarii, której bezpośrednim i największym (choć nie jedynym) skutkiem było przedostanie się materiałów radioaktywnych do środowiska. I choć katastrofy w Fukushimie i Czarnobylu miały różne przyczyny oraz konsekwencje, obydwie otrzymały najwyższy, 7 poziom w międzynarodowej skali zdarzeń jądrowych i radiologicznych (INES).
Mimo faktu, iż z punktu widzenia emisji materiałów promieniotwórczych wypadek z Japonii równy był temu w Czarnobylu, na jego skutek uwolnionych zostało około 10% tego, co w Ukrainie. Dekadę po katastrofie koszty systematycznie rosną; najnowsze szacunki mówią o wygenerowaniu około 14 milionów metrów sześciennych odpadów, których usunięcie będzie kosztowało prawie 4 miliardy dolarów, a łączna kwota “sprzątania” tego terenu ma sięgnąć 21,5 biliona jenów, czyli bagatela 188 miliardów dolarów – prawie dwukrotnie tyle, ile wynosiły poprzednie szacunki.
Mimo ogromnej skali, katastrofa w Fukushimie – w odróżnieniu od tej w Czarnobylu – nikogo nie zabiła. A przynajmniej nie oficjalnie; w 2018 zmarł na raka mężczyzna, który pracował w elektrowni w czasie wypadku. Mimo, iż władze Japonii zadecydowały o natychmiastowej ewakuacji ponad 150 tysięcy ludzi, niektórzy z nich… odmówili. Jednym z nich był Sakae Kato, właściciel firmy budowlanej, pracującej przy usuwaniu skutków tsunami i trzęsienia ziemi. Widząc martwe, opuszczone przez właścicieli zwierzęta w budynkach które pomagał wyburzać, zdecydował się zostać na skażonym terenie i pomagać im.
10 lat po katastrofie 57-letni Kato dalej opiekuje się zwierzętami i choć sam przyznaje, że jest mu coraz trudniej nie zamierza przestać – aż do chwili, w której pochowa ostatniego ze swoich podopiecznych.
Podobnie Naoto Matsumura – rolnik, który początkowo opuścił ewakuowany teren, ale szybko zdecydował się wrócić, by zabrać własne zwierzęta. Gdy dotarł na miejsce okazało się, że okoliczni rolnicy nie poszli w jego ślady… Otoczony przez porzucone zwierzęta gospodarskie (i nie tylko), zdecydował się wrócić do domu. I choć JAXA (japońska agencja kosmiczna) określa go mianem “najbardziej napromieniowanego człowieka w kraju”, to minie 40-50 lat, nim zacznie cierpieć z tego powodu. 55-letni Matsumura także kontynuuje swoją misję.
Obydwaj mężczyźni przebywają na zamkniętym, strzeżonym obszarze nielegalnie – jednak “japońscy stalkerzy” ignorują wezwania do opuszczenia miasta.
Szacuje się, że usuwanie skutków katastrofy w Fukushimie zajmie jeszcze co najmniej 30 lat.